Objaśnienia do obrazów

Opracowanie: Nyogen Nowak

BODHIDHARMA

Chyba nie ma postaci, która bardziej pochwyciłaby serca chińskich i japońskich mnichów-malarzy, artystów, wojowników czy uczonych i stała się tak popularnym tematem - nie tylko w malarstwie zen, ale w ogóle w sztuce Dalekiego Wschodu - niż postać Bodhidharmy (określany przez Japończyków po prostu jako Daruma). Ten wielki patriarcha buddyzmu zen, który według tradycji pochodził z arystokratycznej rodziny władców panujących w królestwie południowych Indii przybył do Chin w wieku 120 lat, aby spopularyzować w tym kraju medytacyjną tradycję zen. Bodhidharma jest nie tylko uosobieniem buddyjskiej dharmy lecz również postacią historyczną. Z jego osobą wiąże się wiele niezwykłych legend, z których nie jedna stała się tematem sztuki zen:

Bodhidharma i ptak

Tuż po przybyciu do Chin Bodhidharma, który ponoć rozumiał mowę zwierząt, idąc ulicą miasta został zauważony przez ptaka w klatce. Ptak widząc, że nie jest to zwykły buddyjski mnich ale prawdziwy mistrz zapytał go co zrobić się, by z niej wydostać.

Bodhidharma, który cenił sobie wolność w każdym rozumieniu tego słowa, poradził ptakowi, by zastosował się ściśle do jego instrukcji, a na pewno wydostanie się z klatki.

„Aby wydostać się z klatki – poradził mu – musisz przewróć się na grzbiet, wyciągnąć nogi, zamknąć oczy i nie ruszać się pod żadnym pozorem". Kiedy właściciel ptaka zajrzał do klatki był zaskoczony tym widokiem i był pewien, że coś musiało się stac!

Ptak leżał nieruchomo i wyglądał na martwego. Właściciel przekonany o tym, że ptak nie żyje natychmiast otworzył klatkę, chcąc sprawdzić co się stało. W tym samym momencie.......... frrrrrrrrrrrrrrrrrr! ptak poderwał się do lotu i odfrunął.

Ta krótka historia kryje w sobie głębokie znaczenie. Wszyscy żyjemy w jednej wielkiej klatce. Zwierzęta w klatkach stworzonych przeze ludzi, którzy nie rozumieją podstawowej etycznej zasady mówiącej, by „traktować innych tak jakby samemu chciałoby się być przez nich traktowanym”. Zwierzęta to też czujące istoty i bez wątpienia kwalifikują się jako „inni” zaś ludzie żyją w klatce stworzonej przez własne ego. Dopiero kiedy to wyobrażenie o ego umrze pojawi się prawdziwa wolność.

Historia na tym się nie kończy. Ptak, wdzięczny za radę, zaczął poszukiwać swego dobroczyńcy, by odwdzięczyć mu się za otrzymaną pomoc. Obraz pokazuje scenę, kiedy ptak odnalazł wielkiego mistrza zen siedzącego w stanie głębokiej medytacji.

Spotkanie z Cesarzem Wu

Przybycie tego wiekowego mnicha do Chin zaintrygowało nie tylko kręgi buddyjskie ale i samego  cesarza Wu z dynastii Liang. Do niego również dotarły wieści o niezwykłym „braminie patrzącym w ścianę" jak nazywali go Chińczycy, którzy często widzieli Bodhidharmę siedzącego w medytacji twarzą do ściany.  Słynący z elokwencji cesarz był żarliwym buddystą i zapragnął osobiście poznać tego intrygującego mnicha. Zaprosił go więc na swój dwór.

- Ufundowałem wiele buddyjskich świątyń, wspierałem setki mnichów i mniszek, opłacałem niezliczone religijne ceremonie - z dumą oświadczył cesarz. Jak wiele zasług zyskałem przez to?
- Nie zyskałeś żadnych zasług - odparł Bodhidharma.
- Powiedz mi zatem - zapytał zaintrygowany cesarz - co jest istotą buddyzmu?
- Bezmierna pustka, nic świętego - odparł mnich.
- Kim jesteś? - spytał podirytowany władca.
- Nie wiem - odparł Bodhidharma po czym oddalił się na górę Shaolin, gdzie spędził 9 lat praktykując medytację zwrócony twarzą do ściany. Ów moment przedstawiany jest w sztuce jako mempeki daruma czyli „patrzący w ścianę (medytujący) Daruma”.

Wedle tradycji świątyni Shaolin to właśnie Bodhidharma przekazał tajniki sztuk walki oraz ćwiczeń kultywowania energii (chiń. qigong) tutejszym mnichom. W sztuce zen na obrazach Bodhidharmy często można zobaczyć odpowiedzi, których mnich udzielił cesarzowi Wu np. „Bezmierna Pusta, nic świętego” (jap. kakunen musho) czy „Nie wiem” (jap. fushiki).

Przepłynięcie rzeki Yangzi

Według tradycji po spotkaniu Bodhidharumy z cesarzem mnich cudownie przepłynął na trzcinie wzburzoną rzekę Yangzi, co często zinterpretuje się jako bezpieczne przepłynięcie wzburzonych wód niekończącego się kołowrotu narodzin i śmierci dzięki mocy medytacji. W sztuce zen ten moment określany jest terminem royo daruma, czyli „przepłynięcie rzeki na trzcinie.” Bodhidharma zmarł wkrótce po wyznaczeniu chińskiego mnicha Huike (jap. Eka) swoim następcą w Chinach.

Spotkanie z Huike

Spotkanie mnicha Huike z Bodhidharumą w świątyni Shaolin miało dramatyczny przebieg. Wszystko działo się na początku grudnia. Wiał zimny wiatr i padał śnieg. Huike ze łzami w oczach stojąc po kolana w śniegu błagał starego mistrza o pouczenia. Na znak swej determinacji odciął sobie lewą dłoń.

„Umysł twojego ucznia nie zaznał spokoju” mówił Huike. „Mistrzu, spraw by zaznał spokoju”. „Przynieś mi swój umysł a uspokoję go” odpowiedział Bodhidharma.

Przyparty do muru taką odpowiedzią Huike z całych sił próbował pokazać mistrzowi swój umysł lecz bezskutecznie. W końcu poddał się mówiąc: „Poszukiwałem umysłu lecz jest on nieosiągalny” na co stary mistrz odrzekł: „Uspokoiłem go już całkowicie”. W tym momencie Huike doznał głębokiego przebudzenia. To czy Huike naprawdę odciął sobie lewą rękę czy jest to tylko przenośnia oznaczająca całkowite poświęcenie praktyce zen i porzucenie swoich złudzeń nie jest do końca jasne lecz temat ten znany jest w sztuce zen jako eka danbi, czyli „Eka odcina sobie rękę.” Na tym jednak nie kończy się legenda związana z osobą Bodhidharmy.

Powrót do Indii

Chiński mnich Songyun po powrocie z trzyletniej pielgrzymki w Indiach, dokąd wysłał go cesarz Xiaozhuang, zapewniał go, że osobiście spotkał Bodhidharmę w górach środkowej Azji, a co niezwykłe, ten niósł w ręce tylko jeden sandał (według innych źródeł był to przywiązany do kija but) i twierdził, że zakończył swą misję w Chinach i wraca do Indii. Ponieważ mnich nie żył już od trzech lat, historia ta tak poruszyła cesarza, że nakazał otwarcie mogiły Bodhidharmy. Okazało się, że wewnątrz nie było ciała wielkiego mistrza tylko jeden sandał! Temat ten w sztuce zen znany jest pod nazwą sekiri daruma, czyli „Bodhidharama z jednym butem”.

Absolutna Prawda

Wizerunki przedstawiajace Bodhidharmę do połowy ciała zwane po japońsku hanshin daruma w istocie nie odnoszą się do historycznej postaci tego mnicha lecz są uosobieniem Absolutnej Rzeczywistości, Prawdy, której poszukiwali mnisi zen.

 

SHUSSAN SHAKA I NENGE SHAKA
(Budda Siakjamuni schodzący z gór i unoszący w dłoni kwiat)

Odnosi się do historycznego założyciela buddyzmu, księcia Siddharty, który w poszukiwaniu oświecenia (jap. satori) „udaje się w góry", a później, po urzeczywistnieniu prawdy „schodzi z góry". W języku japońskim określa się to terminem shussan shaka. Temat ten w sztuce zen symbolizuje wolność od ziemskich przywiązań i przebudzenie ku prawdziwej naturze jaźni. 8 grudnia, po sześciu latach ascetycznych praktyk Siakjamuni tuż przed świtem ujrzał poranną gwiazdę i w tym samym momencie osiągnął doskonałe oświecenie. Później „zszedł z góry", by tę prawdę głosić innym. Po dziś dzień w japońskich świątyniach zenistycznych ceremonia upamiętniająca to wydarzenie (jap. jodo’e) poprzedzana jest tygodniowym okresem intensywnej praktyki medytacji (jap. rohatsu sesshin), który kończy się 8 grudnia o północy uroczystym śpiewem Dharani Wielkiego Współczucia (jap. daihi shin darani) przed obrazem Shussan Shaka. Innym tematem związanym z Buddą Siakjamunim który w tradycji zen zajmuje poczesne miejsce to milczące kazanie Buddy, które miało miejsce na Górze Sępów (skrt. Grdhrakuta). Kiedy zgromadzenie mnichów oczekiwało na słowa swojego mistrza, ten zasiadłszy na swoim miejscu nic nie powiedział a zamiast tego uniósł jedynie kwiat w dłoni. Nikt spośród mnichów nie wiedział jak zrozumieć ów gest Buddy. Wtedy Mahakaśjapa, jeden z najstarszych uczniów Buddy lekko się uśmiechnął. Temat ten znany jest pod nazwą nenge shaka albo nenge misho czyli „uniesienie kwiatu i subtelny uśmiech” i odnosi się do bezpośredniego przekazu nauki zen, który odbywa się poza słowami, z umysłu do umysłu.

 

BYAKUE KANNON
(Kannon w Białej Szacie)

Mowa tutaj o Bodhisattwie Współczucia, (skr. Avalokitesvara, jap. Kanzeon lub Kannon) i symbolizuje łagodny i delikatny, niejako kobiecy, aspekt zen, w kontraście do Bodhidharmy, który uosabia wgląd i siłę. W sztuce zen Kannon pozbawiona jest owego sakralnego splendoru, tak charakterystycznego dla innych buddyjskich tradycji i występuje w prostej białej szacie, idąc lub siedząc, często w rozluźnionej postawie, ze współczuciem spoglądając na wszystkie żyjące istoty tonące „w pełnym goryczy oceanie cierpienia.” Mówi się, że współczucie i łagodny uśmiech Kannon i głęboki wgląd oraz nieustraszony duch Bodhidharmy charakteryzują autentycznego mistrza zen.

 

KANZAN I JITTOKU
(chiń. Hanshan i Shide)

Wszystko to działo się w czasie chińskiej epoki T`ang. Prefekt Luquiu Yin (Lu ch`iu Yin) tuż przed objęciem stanowiska w Taichou miał tylko jedno zmartwienie. Od dłuższego czasu dokuczała mu niezwykle ostra migrena i żaden z lekarzy nie był w stanie mu pomóc. Co gorsza, dolegliwość ta pojawiała się niespodziewanie i potrafiła całkowicie pomieszać mu szyki. Wszystko to trwało do czasu kiedy spotkał pewnego niezwykłego mnicha ze świątyni Kokusaiji (ch. Quoqing si). Wysoki na ponad 180 cm wzrostu mnich o imieniu Fenggan (jap. Bukan), któremu zawsze towarzyszył oswojony tygrys, na którym wjechał do świątyni, bez zastanowienia nabrał w usta wody z tykwy i opluł nią prefekta Lu. Ból natychmiast zniknął. Co więcej, mnich-cudotwórca zdumiał prefekta jeszcze bardziej, kiedy stwierdził, że jego nadzwyczajna moc jest niczym w porównaniu z tym co potrafi dwóch bodhisattwów przebywających w jego prowincji! Pełen czci prefekt zapytał „Gdzie ich mogę spotkać?” na co Fenggan odrzekł: „Kiedy zobaczysz ich nie będziesz wiedział, że to oni. Kiedy ich rozpoznasz, juz ich nie ujrzysz ” po czym wyjaśnił zdumionemu prefektowi, że kryją się oni w świątyni Kokusaiji. Jeden z nich to Bodhisattwa Mańdziuśri, który skrywa się pod  imieniem Hanshan (jap. Kanzan), a drugi to Bodhisattwa Samantabhadra skrywający się pod imieniem  Shide (jap. Jittoku). Samantabhadra i Mańdziuśri przebywają w świątyni w jego prowincji! Prefekt nie czekał ani chwili i natychmiast wyruszył do świątyni Kokusaiji. Mnisi wiedząc, że tak wysokiej rangi urzędnik zjawił się w ich świątyni natychmiast zaprowadzili go do pomieszczenia, w którym przebywał Fenggan. Gdy otworzyli drzwi nikogo tam jednak nie było. Znaleźli tylko ślad z odbitą łapą tygrysa. Pefekt zarządał, by zaprowadzono go do świątynnej kuchni, ponieważ chce spotkać dwóch bodhisattwów. Zdumieni mnisi zaprowadzili gościa do kuchni, gdzie w oparach gotującego się ryżu dwóch ludzi stojąc przy kuchennym piecu toczyło ze sobą rozmowę co jakiś czas wybuchając rześkim śmiechem. Kiedy prefekt z czcią zaczął kłania się przed nimi, ci nagle wybuchnęli śmiechem krzycząc: „Fenggan to gaduła! Jeśli nie rozpoznałeś Buddy Amithaby, po co się kłaniasz przed nami?” i uciekli. Mimo poszukiwań nikt więcej ich już nie widział. Prefekt poprosił mnichów ze świątyni, by zebrali wszystko co po nich pozostało. Mnisi znaleźli ponad 300 poematów Hanshana (Kanzana) zapisanych na drzewach, skałach, liściach i ścianach świątyń a także kilka poematów Shide (Jittoku) i 4 wiersze Fenggana. Prefekt własnoręcznie opatrzył tę antologię wstępem i w ten sposób powstał słynny zbiór poematów Hanshana, zwany po japońsku Kanzanshi, który był przekazywany z pokolenia na pokolenie nie tylko w Chinach ale również w Japonii a wszyscy trzej stali się ulubionym tematem sztuki zen w Chinach, Korei i Japonii. Wszystkich trzech uznano za emanacje buddów i bodhisattwów: Fenggan to emanacja Buddy Amithaby, Hanshan Mańdziuśriego a Shide Samantabhadry. Hanshan znany jest w Japonii pod imieniem Kanzan co oznacza „Zimną Górę”, Shide jako Jittoku co dosłownie oznacza „Znajda”, ponieważ kiedy był dzieckiem został znaleziony przez Fenggana, a sam Fenggan znany jest pod imieniem Bukan, co znaczy „Wielki Kij”. Tajemnica, która otacza ich pochodzenie, a także ich styl życia i wiersze są uważane przez wielu mistrzów zen za doskonały wyraz oświeconego umysłu. Hanshan był pustelnikiem i mieszkał w jaskini, która stała się miejscem schronienia dla wielu zwierząt, z którymi był w niezwykłej zażyłości. Shide zaś pracował jako pomocnik w kuchni świątyni Kokusaiji, która znajdowała się w pobliżu pustelni Hanshana. Hanshan odwiedzał swego przyjaciela w kuchni, gdzie zawsze czekał na niego posiłek z resztek potraw, których nie skonsumowano w świątyni. Po spożyciu posiłku Hanshan zazwyczaj śpiewał, śmiał się, i pisał swoje niezwykle wiersze na wszystkim, na czym dało się je zapisać - na liściach, skałach, drzewach i ścianach świątyni. Nad wszystkimi czuwał niezwykle wysokiej postury mnich Fenggan (Bukan), który wraz ze swym przyjacielem-tygrysem mieszkał w pokoju za biblioteką, gdzie trzymano buddyjskiej sutry. Kanzan i Jittoku symbolizują wolność oświeconego umysłu zen, który wykracza poza wszelkie konwencje.

 

HOTEI
(chiń. Budai)

Hoteli, podobnie jak Kanzan i Jittoku, należy do najbardziej popularnych tematów w malarstwie zen i w ogóle w sztuce Dalekiego Wschodu. Hotei, wędrowny mnich tryskający humorem, którego wielki brzuch dorównywał równie wielkiemu workowi, uosabia ideał „powrotu na targowisko", co w terminologii zen odnosi się do altruistycznej działalności oświeconego człowieka. Hotei obcuje ze wszelkiego rodzaju ludźmi, obdarzając ich rozmaitymi podarkami ze swojego bezdennego worka. Czasami można go ujrzeć jak śmieje się wskazując ręką na księżyc lub pustą przestrzeń, czasami bawi się z dziećmi, które uwielbiają jego jowialny charakter. Hotei, który uznany został przez potomnych za wcielenie Buddy Przyszłości, Maitrei, zawładnął wyobraźnią twórców zenga, jako doskonały przykład niczym nieograniczonego życia wyzwolonego człowieka zen. Pośród japońskich popularnych wierzeń Hoteia zalicza się do tzw. „Siedmiu Bogów Szczęścia".

 

FUKE
(chiń. Puhua)

Niewiele wiadomo o jego pochodzeniu. Wiadomo tylko, że był następcą mistrza zen Panshan Baoji (jap. Banzan Hoshaku). Pozostała część informacji o tej enigmatycznej postaci to anegdoty z Rinzai roku („Zapiski Mów i Czynów Mistrza Zen Rinzai'a''; założyciela szkoły Linji, jap. rinzai), Fuke tylko pozornie był ekscentrykiem. W istocie jego zachowanie ukazywało głębokie rozumienie zen. Fuke przemierzał ulice dzwoniąc dzwonkiem i recytując następujący wiersz:

Co pochodzi z jasności, uderzam jasnością
Co pochodzi z ciemności, uderzam ciemnością
Co pochodzi z czterech stron i ośmiu kierunków, uderzam huraganem
Co pochodzi z pustki, młócę jak cep.

Ów wiersz, który można uznać za duchowe credo Fuke, oznacza przekroczenie różnicowania i jedności. Fuke zmarł w niezwykłych okolicznościach. Wszedł do trumny i kazał zabić wieko gwoździami. Ten moment to narodziny niezwyklej tradycji muzyczno-duchowej, która parę wieków poźniej rozwinęła się w Japonii. Według legendy, gdy wieść o niezwykłym odejściu Fuke rozeszła się, otwarto trumnę, lecz nikogo w niej nie było, jedynie z nieba dobiegał przenikliwy dźwięk jego dzwonka. Ów dźwięk dzwonka stał się inspiracja dla Zhangbo (jap. Chohaku), muzyka, który grał na bambusowym flecie. Napisał on utwór pt. Kyotaku czyli „Dzwon Pustki” albo „Pusty Dzwon”. Według japońskiej tradycji Fuke przez 16 pokoleń przekazywano tę naukę aż do czasów, gdy Zhangcan (jap. Chosan), który nie tylko grał na bambusowym flecie ale również zainteresowany był praktyką medytacji zazen, spotkał  w świątyni Hugonsi (jap. Gokokuji) japońskiego mnicha zen o imieniu Kakushin, który w poszukiwaniu prawdziwego nauczyciela udał się do Chin. Po powrocie do kraju w 1254 roku stal się znanym mistrzem zen i zaprzyjaźnił się z Zhangcanem a dźwięk fletu pochwycił serce Kakushina do tego stopnia, że poprosił, by przekazano mu tę niezwykłą tradycję. Wracając do Japonii Kakushin zabrał ze sobą czterech uczniów Zhangcana, którzy przyczynili się do dalszego rozwoju tej tradycji w Japonii. Szkoła zaczęła się szybko rozwija na początku XVII w,. kiedy ród Tokugawa zjednoczył Japonię a szkoła fuke zyskała specjalny status osobnej organizacji zen. Szeregi jej adeptów, tzw. komuso (mnisi pustki), zasiliła spora liczba roninów (bezpańskich samurajów). Komuso mając specjalne przywileje mogli swobodnie wędrować po całej ówczesnej Japonii praktykując grę na shakuhachi. Ta praktyka nosi nazwę suizen, „zen tworzenia dźwięku”.

 

ENSO - koło

Na Zachodzie enso przez wielu artystów związanych ze sztuką abstrakcyjną było traktowane jako niezwykle nowoczesna, wręcz awangardowa, forma sztuki. W rzeczywistości jest to jedna z najstarszych wizualnych form sztuki. ponieważ jego historia sięga czasów dynastii Tang, kiedy to po raz pierwszy namalował je chiński mistrz zen Naniyan Huichun (jap. Nano Eichu). Zazwyczaj uważa się, że enso reprezentuje nieskończony Wszechświat, stan doskonałości, natury buddy. Mój nauczyciel Harada Tangen roshi określał enso jako „życie kwiatu” i mawiał, że kwiat jest naszym pierwotnym umysłem. Enso określa doskonałą formę, która zawiera to, co zwiemy jako „niebo i ziemia – jeden korzeń”; jest odpowiednikiem ezoterycznej mandali, wykracza poza słowa i jest najpopularniejszym symbolem absolutnej pustki. Enso wyraża też różnicę w jedności. Innymi słowy. ten sam okrąg, to samo koło malowane przez różne osoby za każdym razem jest inne. A nawet malowane przez tę samą osobę za każdym razem jest inne. Enso doskonale oddaje nasz stan umysłu, jego koncentrację i to co zwie się stanem samadhi. Pozornie proste do namalowania, uważane jest za jedno z najtrudniejszych.

Co jest sztuką zen?

Czy sztukę zen ograniczają jedynie wspomniane wyżej tematy? Z pewnością nie. Sztukę zen tworzy duch zen, który jest w stanie wszystko zobrazować. Obrazuje to ponizsza anegdota.

Takuan Soho (1573-1645), znany mistrz zen, którego rad jak i towarzystwa poszukiwał sam shogun Iemitsu (1623-1651), który by mieć blisko siebie tak niezwykłą postać jak Takuan, ufundował specjalnie dla niego świątynie Tokaiji w pobliżu Edo (obecnie w Tokio). Wkrotce miejsce to stało się miejscem pielgrzymek ludzi wszelkiego stanu, począwszy od zwyklych chłopów, czy niskiej rangi samurajów po lokalnych władców prowincji (daimyo) i samego shoguna Iemitsu, który twierdził, że dopiero w towarzystwie mistrza zen czuł się swobodnie i potrafił zaznać prawdziwego spokoju umyslu. Pewnego razu swiątynię Takuana odwiedził artysta-malarz, który chełpiąc się swoją sztuką rzekł: „Nie ma rzeczy, której nie bym był w stanie namalować. Potrafię namalować wszystko, dosłownie wszystko.”
„Hmmm...wszystko” odrzekł Takuan, który trzeba wiedzieć był również doskonałym kaligrafem. „Dobrze, czy mógłbyś w związku z tym namalowac dźwięk bębna” zaproponował Takuan.
„A, bęben” odpowiedział malarz.
„Nie, nie, nie bęben, pragnę byś namalował dżwięk bębna” odpowiedział Takuan.
„Co! dźwięk bębna!”
„Tak, dźwięk bębna”powtórzył Takuan.
„To chyba jakiś żart” odrzekł zirytowany malarz „ dżwięki słyszymy naszymi uszami, a obrazy oglądamy oczami czyż tak nie jest? To jakiś absurd żadać bym namalowal dźwięk!”
„No, cóż” odparl Takuan, „nie jestem malarzem ale jednak potrafię to zrobić” i zawołał jednego z mnichów by przygotował tusz i przybory do malowania. Gdy rozłożono papier na macie tatami, mistrz zamoczył pędzel w tuszu i jedną linią namalował włócznię, której ostrze tak wibrowało energią, że zdawało się wystawać poza papier.
„Oto dźwięk bębna” powiedział mistrz zen odkładając pędzel.
„Wolne żarty! prychnął malarz, „Nawet ja, który nie mam zbyt wielkiego wykształcenia widzę, że to jest po prostu obraz włóczni”
„Zaraz, zaraz” odprał Takuan, „Widzę, że kompletnie nie pojmujesz o co chodzi. Spójrz, ta włócznia to tsuku (co oznacza po jap. przebić, pchnąć), które przebija ten (co po jap. Oznacza niebo). A więc to znaczy ten-tsuku (przebić niebo), co jest japońską onomatopeją dzwięku bębna, ten-tsuku, ten-tsuku, ten-tsuku!
Kompletnie zbity z tropu malarz ukłonil się i wyszedł.